Nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny! Java Developerze, bądź bohaterem mojej rekrutacji #zostanwdomu #rekrutacjaonline Na czas pandemii pracuj zdalnie, później na miejscu w Katowicach Beznamiętnie wodziłam wzrokiem po nagłówkach kolejnych artykułów: koronawirus (nudy), strzelanina (ale to już było...), wypadek drogowy (nihil novi sub sole), aż natrafiłam na wiadomość o odnalezieniu wraku Endurance (no, i to jest ekscytujący news!). Co w tym takiego ekscytującego? Historia. Niesamowita i inspirująca historia heroicznego wyczynu załogi zatopionego statku. Przede wszystkim zaś historia jednego człowieka - Toma Creana, nieustraszonego Irlandczyka z hrabstwa Kerry, przy którym nawet taki twardziel jak Rambo wydaje się być zwykłym mięczakiem. Znikome są szanse na wydobycie Endurance. O ile w przypadku wraku najlepiej pozostawić go na dnie lodowatego Morza Weddella, o tyle historię Toma Creana należałoby wyciągnąć na światło dzienne. Jeden z dziesięciu Cofnijmy się zatem do lat 70. XIX wieku, do irlandzkiej wioski Annascaul. Tom rodzi się w 1877 roku w licznej i ubogiej rodzinie - jest jednym z dziesięciorga dzieci. Czasy nie są łatwe, nikt nie roztacza parasola ochronnego nad dziećmi. Tu, na wsi, każda dodatkowa para rąk jest na wagę złota, toteż Tom od najmłodszych lat przyzwyczajony jest do ciężkiej pracy. Nie dane jest mu zaznać akademickiego życia - edukację kończy w wieku 12 lat, by całkowicie poświęcić się pracy na farmie. Tom uwielbiał psy Nie do końca jest to jego wybór. Tom może i jest wiejskim i prostym chłopakiem, ale podskórnie czuje, że gdzieś tam musi być ciekawsze życie. Że za horyzontem, który widzi ze swojej ubogiej irlandzkiej wioski, świat się nie kończy - on się dopiero zaczyna. Ma rację. Na sąsiedniej wyspie, zwanej Anglią, żyją już inni jemu podobni - William Lashly, Robert Falcon Scott, Edward Evans... Ten ostatni jeszcze nie wie, że jego "anioł stróż" pochodzi z Irlandii i ma na imię Tom. Enough is enough Trzy lata przed Tomem, kilka hrabstw dalej, rodzi się inny Irlandczyk, Ernest Shackleton, ale Tom naturalnie o tym nie wie. Wie jedynie, że on już tak dłużej nie może żyć. Po tym, jak nieupilnowana przez niego krowa częściowo niszczy zagajnik z ziemniakami, ojciec ciska piorunami niczym sam Zeus gromowładny. Tom ucieka z rodzinnego domu i zaciąga się do Royal Navy, brytyjskiej marynarki wojennej. Ma jedynie 15 lat - jest na to za młody. Kłamie więc, że jest starszy. Przyjmują go. Od Annascaul do Antarktydy Nadchodzi grudzień 1901 roku. Tom akurat przebywa na służbie w Nowej Zelandii. W porcie, w którym cumuje jego statek, jest także inny - "Discovery" kapitana Roberta Falcona Scotta, który wyrusza niebawem na Antarktydę. Tak się składa, że jest na nim zapotrzebowanie na dodatkową parę rąk. Jeden z ludzi kapitana wdał się bowiem w bójkę, a później dokonał dezercji. Ktoś musi go zastąpić. Robi to Tom. Brothers in arms Na "Discovery" są już między innymi Ernest Shackleton i William Lashly. Łączy ich nie tylko marynarka wojenna. Ernest, tak jak Tom, nie chciał kroczyć ścieżką, którą wytyczyli mu inni. Nie chciał być lekarzem jak jego ojciec. William, Anglik, jest jakieś 10 lat starszy od Toma - on również nie widział swojej przyszłości na farmie. Każdy z nich wybrał inne życie - wszyscy znaleźli się na tym samym statku. Wszyscy też wyrobili sobie na nim renomę swoją solidną i ciężką pracą. Tytaniczny wysiłek Toma nie idzie na marne. Po powrocie z wyprawy polarnej Tom awansuje, rekomenduje go sam kapitan Robert Falcon Scott. Niecałe 10 lat później ma miejsce druga ekspedycja polarna. Celem jest zdobycie bieguna południowego. Zmienia się statek - tym razem jest to "Terra Nova", kapitan jednak pozostaje ten sam - Robert F. Scott. Na tym etapie Tom już ma wyrobioną opinię - wszyscy wiedzą, że jest silny jak tur, lojalny, wytrzymały i solidny. Ma respekt swoich starszych kolegów. Scott koniecznie chce go mieć w swojej ekipie. Przez tę minioną dekadę czasu przepłynęli razem tysiące mil. Znają się jak łyse konie. I to między innymi końmi będzie się Tom zajmował. Lubił zwierzęta, a one wydawały się to wiedzieć. Wiatr w oczy Wiele rzeczy idzie nie tak, jak powinno. Czasami ma się wrażenie, że nad "Terra Novą" wisi fatum. W drodze na Antarktydę statek prawie tonie podczas sztormu, załodze jednak udaje się tymczasowo przechytrzyć śmierć. Ta jednak będzie za nimi gonić jeszcze długi, długi czas. Tom prawie się topi, kiedy niespodziewanie pęka lód pod rozbitym namiotem. Jemu akurat udaje się uciec - w lodowatej wodzie topi się jednak jeden z kuców. Tak blisko, a jednocześnie tak daleko Pasmo nieszczęść nie kończy się tak szybko - najgorsze dopiero przed Tomem. Jakieś 260 km od bieguna południowego kapitan Robert Falcon Scott wyznacza kilkuosobową grupkę, która ma wraz z nim do niego dotrzeć. Toma nie ma wśród "szczęśliwców". Dla Irlandczyka jest to ogromny cios. Decyzję dowódcy przyjmuje ze łzami w oczach, ale też z pokorą. Czwartego stycznia 1912 roku dowódca ze swoją grupą wyrusza w stronę bieguna południowego, a Tom wraz z Williamem Lashly i Edwardem Evansem w długą drogę powrotną do bazy. Za nimi rusza "wygłodniała" śmierć - i tym razem tak łatwo nie odpuści. Nie wszyscy wrócą z tej wyprawy. Rozpoczyna się wyścig o życie Droga powrotna jest jak przeprawa przez piekło. Racje żywnościowe są nieproporcjonalne do długości drogi i zapotrzebowania trzech dorosłych mężczyzn. Gubią się, ryzykują utratą zdrowia, a nawet życia, kiedy z zawrotną prędkością zjeżdżają na sankach z lodospadu podziurawionego szczelinami niczym szwajcarski ser. Chcą zaoszczędzić czas. Muszą zaoszczędzić czas. Wkrótce Edward Evans staje się niedysponowany. Długa ekspozycja na promieniowanie ultrafioletowe sprawia, że dopada go ślepota śnieżna, a uboga w witaminę C i mało zróżnicowana dieta owocuje objawami szkorbutu. Innym członkom wyprawy udaje się go szczęśliwie uniknąć - oni jednak w przeciwieństwie do Evansa jedli mięso i wątrobę fok. Edward nie chciał. Ratuj się, kto może Evans wie, że jest dla nich kulą u nogi - balastem, którego należałoby się jak najszybciej pozbyć. Mówi, by go zostawili i ratowali siebie. Odmawiają. Są w beznadziejnej sytuacji. Kończą im się racje żywnościowe, siły, a holowanie Evansa spowalnia cały marsz. Do obozu mają jeszcze 35 mil - to jakieś 4-5 dni wędrówki połączonej z ciągnięciem chorego Evansa. Wiedzą, że szanse na przeżycie są nikłe. Żywności wystarczy maksymalnie na dwa dni. Get help or die trying Tom śmierci się nie boi, mimo że czuje na karku jej zimny oddech. Wie, co ma robić. Nie będzie siedział z założonymi rękami i czekał, aż przyjdzie po niego. Po nich. Z tej całej trójki on jest najmłodszy i najsilniejszy. Zostawia obydwu mężczyzn i wyrusza w katorżniczą wędrówkę. Nie bierze ze sobą żadnego sprzętu, nie ma namiotu, ani żadnego innego schronienia. Zabiera minimum niezbędne do przeżycia - dwa kawałki czekolady i trzy ciastka. To o nich będzie żył przez całą drogę powrotną do obozu. Przez swoje najdłuższe i najtrudniejsze 18 godzin morderczo wyczerpującego marszu. Idzie po ratunek, idzie po życie. Idzie po swój Medal Polarny, ale tego jeszcze wtedy nie wie. Fortuna mu sprzyja. Do obozu dociera na jakieś dwie godziny przed okropną śnieżycą. Nie przeżyłby jej. Już teraz jest ledwo żywy. Zarówno Edward Evans jak i William Lashly żyją, kiedy dociera do nich pomoc zorganizowana przez Toma. Ich irlandzki anioł stróż w samą porę sprowadza ratunek. Edward umrze dopiero kilkadziesiąt lat później, w wieku prawie 77 lat, w Norwegii. William Lashly również dożyje spokojnej starości. Gorzki smak sukcesu Tego szczęścia nie ma kapitan Robert Falcon Scott ani wyselekcjonowana przez niego kilkuosobowa ekipa. Docierają na biegun 17 stycznia 1912 roku, ale w marcu umierają w drodze powrotnej. Tom był zatem jednym z ostatnich ludzi, którzy widzieli ich żywych. Jakiś czas później, w listopadzie, odnajdzie ich obóz, znajdzie w namiocie martwego Roberta z dziennikiem w ręku. Wzruszy się, uklęknie, ucałuje go na pożegnanie - 10 lat razem spędzili, tysiące mil przepłynęli razem. Namiot z ciałami kolegów przykryje śniegiem, tworząc z niego niejako kurhan. What if? Co by było gdyby Robert jednak go wybrał do tej końcowej misji? Zmarłby razem z nimi? A może właśnie uratowałby im życie? Kopcił jak lokomotywa, bo nie rozstawał się ze swoją fajka, ale był nieugięty i wytrwały. Przecież dopiero co dokonał niewykonalnego - przeżył swoją "misję samobójczą", mimo że chyba nikt poza nim samym nie wierzył w jej powodzenie. Do trzech razy sztuka Kiedy niecały rok później Ernest Shackleton proponuje Tomowi udział w jego trzeciej wyprawie polarnej na pokładzie "Endurance", ten nie zastanawia się zbyt długo. Biegun południowy, do którego nie dotarł ani za pierwszym, ani za drugim razem nadal śni mu się po nocach. Nie udało się dwukrotnie - kiedyś w końcu musi się udać. Tom wie już, że fortuna sprzyja odważnym. Na początku grudnia 1914 roku "Endurance" wypływa w misję przemierzenia Antarktydy. Na pokładzie jest kilkadziesiąt psów, jeden kot zwany "Panią Cieślą" - pupilek szkockiego stolarza, Harry'ego "Chippy" McNisha, który niczym zakochana żona nie odstępuje go ani na krok (stąd ten niecodzienny przydomek), a także dwudziestu siedmiu mężczyzn. A tak naprawdę to 28, bo na tym etapie rejsu Ernest nie wie jeszcze, że jeden z jego ludzi, Amerykanin William Bakewell, przemycił na pokład swojego przyjaciela, Percy'ego. Obydwaj młodzianie brali udział w rekrutacji, ale tylko jeden z nich został przyjęty do załogi. William decyduje się więc ukrywać przyjaciela w szafce. Obcy na pokładzie Kiedy intryga wychodzi na światło dzienne, Shackleton jest wściekły. Jest już jednak za późno na to, by pozbyć się pasażera na gapę. Mówi Percy'emu, że na takich wyprawach jak ta, kiedy racje żywnościowe są mocno ograniczone, pasażerowie na gapę są pierwsi w kolejności do zjedzenia. Ten mu odpowiada, że załoga miałaby więcej mięsa z niego. Ten niewyparzony język Percy'ego chyba trochę bawi Ernesta. Nie wyrzuca go za pokład, ale urządza mu niezły chrzest bojowy. Inicjacja na pełnoprawnego członka załogi jest niczym wyjęta z horroru - Percy zostaje przywiązany do łodzi ratunkowej i zanurzony w morzu, w którym pływają orki. Tak jak się marzyło Ernestowi, ekspedycja polarna "Endurance" przeszła do historii - tyle tylko, że z zupełnie innego powodu. Mayday, mayday Statek nie dociera jednak do Antarktydy. Podobnie jak "Terra Nova" grzęźnie w lodzie morskim, jednak w przypadku "Endurance" ten stan trwa długo. Za długo. Przez długie miesiące drewniane deski barkentyny trzeszczą pod naporem lodu, który ściska ją niczym imadło, aż w końcu statek się poddaje i idzie na dno. Zanim go odnajdą, przeleży tam dłużej niż sam Titanic. Załoga zabiera ze statku najbardziej potrzebne rzeczy i w porę się ewakuuje. Ernest, skoncentrowany na przeżyciu w nowych ekstremalnych warunkach, zarządza pozbycie się "słabych ogniw" - odstrzał pięciu psów, w tym trzech szczeniąt, a także kota. Załoga nie przyjmuje tej wiadomości łatwo - Tomowi znowu łzawią oczy, bo to on się głównie opiekował psami, smutnieje chirurg, bo jeden ze szczeniaków był jego pupilkiem, a Harry, stolarz ze Szkocji, już nigdy nie wybaczy tego Ernestowi. W konsekwencji ich relacje znacznie się pogorszą. Za pomocą łodzi ratunkowych rozbitkowie docierają na najbliższy stały ląd - Wyspę Słoniową. Nie jest to jednak żadna egzotyczna wyspa - raczej wrogie człowiekowi terytorium zamieszkałe głównie przez słonie morskie, pingwiny i foki. Wieje tu jak w Kieleckiem, nie ma się gdzie schronić, nie ma u kogo szukać pomocy. Déjà vu Toma Historia się powtarza. Albo będą siedzieć bezczynnie i czekać na zbawienie - a raczej na pewną śmierć - albo staną z nią oko w oko. Wybierają najlepszą łódź, zwaną James Caird, a stolarz ją ulepsza i uzdatnia do wymagającego rejsu, którego mają się za chwilę podjąć. Shackleton zabiera ze sobą Toma, który wykazał się ogromnym bohaterstwem w czasie poprzedniej ekspedycji, stolarza, któremu zabił kota, a także trzech innych mężczyzn. Goodbye and good luck W poniedziałek wielkanocny, 24 IV 1916 roku, w sześciu wsiadają do jednej małej łodzi, pozostawiają na wyspie dwudziestu dwóch kolegów, i ruszają po pomoc do Georgii Południowej - wyspy, na której mają być ludzie, a nie tylko pingwiny. Jeśli piekło istnieje, to załoga Jamesa Cairda, właśnie je przeżywa. Przez długie szesnaście dni przemierzają setki kilometrów oceanu. Każdy dzień wydaje się być ich ostatnim. Łódź atakują monstrualne fale i rozwścieczony wiatr, a kryształki lodu oblepiają żagle. Nie, to nie jest rejs luksusowym jachtem Abramovicha. Meta Z powodu sztormu łódź traci obrany kurs i ostatecznie przybija do innego brzegu wyspy. Połowa sukcesu już za nimi - jakimś cudem przeżyli ten rejs łodzią. Teraz muszą jeszcze przeprawić się na drugą stronę wyspy. Ale Georgia Południowa to kolejna nieprzyjazna kraina - to pokaźny masyw górski, który muszą pokonać. Trzech najsłabszych mężczyzn pozostaje w łodzi, a Shackleton, Tom Crean i Frank Worsley ruszają po pomoc po tym swoistym torze przeszkód, jakim jest wyspa. Trzydzieści sześć godzin później umorusani, zmęczeni i skudłaceni pukają do stacji wielorybniczej w Stromness, a tam witają ich słowami: "kim, u diabła, jesteście?". W istocie mogliby być delegacją od samego Lucyfera. Ernest odpowiada: "My name is Shackleton", ale równie dobrze mógłby powiedzieć: "My name is Bond. James Bond". Dokonali wyczynu na miarę Bonda. Załoga "Endurance", pozostawiona na Wyspie Słoniowej, czeka ponad trzy miesiące, zanim zostaje uratowana. Trudno w to uwierzyć, ale wszyscy, którzy brali udział w tej ekspedycji polarnej szczęśliwie wrócili do domu. Odyseusz wraca do swojej Itaki Po długich latach nieobecności Tom powraca do Irlandii, do miejsca, w którym wszystko się zaczęło - do małej wioski Annascaul w hrabstwie Kerry. Chowa medale do szuflady, nikomu nie przechwala się swoimi wyczynami. W 1917 roku poślubia swoją nastoletnią miłość, Nell, i zakłada z nią rodzinę. Stabilizuje swoje życie. Odchodzi z Royal Navy i przechodzi na wczesną emeryturę. Kiedy jakiś czas później Ernest Shackleton proponuje mu kolejną wyprawę polarną, Tom odmawia. I tym razem Shackleton nie dopływa do Antarktydy. Umiera w mało bohaterski sposób - w swojej koi na pokładzie "Questu". Ma niecałe 48 lat. Tom zaś prowadzi spokojne i rodzinne życie. Wychowuje trzy córki, a w 1927 roku otwiera w Annascaul pub i nazywa go "South Pole Inn" - Gospodą Biegun Południowy. Lubi przesiadywać w kącie, czytać gazetę i pić guinnessa. Usuwa się śmierci z pola widzenia, ale ona skutecznie go odnajduje. Puka do jego drzwi w 1938 roku. Tom z ostrym zapaleniem wyrostka robaczkowego trafia do pobliskiego szpitala w Tralee. Nikt nie jest mu w stanie pomóc - brakuje chirurga, który mógłby dokonać zabiegu. Tom wyrusza do szpitala w Cork oddalonego o prawie 120 km. Czas działa na jego niekorzyść. To jego ostatnia podróż. Umiera w wieku 61 lat. Mogiła rodziny CreanUwielbiał, gdy wrzucało mu się kamień do rzeki Pobierz ten darmowy Wektor dotyczący Nie Wszyscy Bohaterowie Noszą Peleryny i odkryj ponad 96 Miliony profesjonalnych zasobów graficznych na Freepik. #freepik #plikwektorowy #typografia #napis #wiadomość 27 kwietnia 2022 | hp, Gesty Regesty | Wyświetleń: 424 W najbliższy piątek 29 kwietnia o godz. na Rynku w Pińczowie Gesty Regesty czekają na wszystkich, aby wspólnie posprzątać nasze rodzinne miasto! Tym razem Bohaterowie pojawią się nad Zalewem Pińczowskim, a ilość miejsc jest nieograniczona… Więcej informacji uzyskają Państwo na poniższym plakacie i na fanpage’u organizatora (link) Udostępnij na: Nie Wszyscy bohaterowie noszą peleryny . ale mogą nosić fartuchy., Podczas gdy wszyscy staramy się zachować bezpieczeństwo w pomieszczeniach, pracownicy NHS, kierowcy dostaw, pracownicy sklepów detalicznych i inni pracują przez całą dobę, aby upewnić się, że mamy wszystko, czego potrzebujemy. i to nie tylko kluczowi pracownicy.
Widzimy superbohaterów w pelerynach lub żelaznych garniturach, jadących w wysoce technologicznych pojazdach lub wirujących sieci w alejkach. Obserwujemy, jak walczą z orędownikami zła, którzy zrobiliby wszystko, aby zdobyć to, czego chcą, w dowolny sposób - niszcząc miasto lub zabijając życie niewinnych. Widzimy, jak latają jak ptaki tak szybko jak samolot lub biegają z niesamowitą prędkością na drodze. Patrzymy, jak ratują to jedne z kultowych aktów niemal każdego popularnego superbohatera, który widzimy na ekranie. Obecnie w kinach mamy ten trend kinematograficzny polegający na pokazywaniu wielu filmów o superbohaterach opartych na klasycznych komiksach lub powieściach graficznych. Na początku tego roku widzieliśmy, jak Deadpool był w stanie znaleźć swój cel po strasznym wypadku, który makabrycznie zmienił jego wygląd. Widzieliśmy, jak Batman był w stanie pokonać swoją nienawiść do Supermana. Widzieliśmy, jak kapitan Ameryka i Iron Man zerwali przyjaźń i prowadzili ze sobą wojnę, ciągnąc za sobą towarzyszy. Ustawiliśmy się w kolejce przed kinami, oczekując, że będziemy świadkami ich trudnej sytuacji w filmach, mając nadzieję, że będą zaskoczeni cudami, które robią, jak pokazano w oszałamiających obrazach stworzonych przez najbardziej utalentowanych pewno byliśmy bardzo zabawni. Dla lojalnych wobec komiksów nostalgia może być konieczna. Skład kontynuuje ich kontynuacje i spin-offy we wszechświecie (zarówno w Marvelu, jak i DC), które dzielą. Moglibyśmy jednak obejrzeć każdy film na ich temat i nie możemy nie zauważyć podobieństwa między nimi. Każdy film o superbohaterach, niezależnie od tego, czy zostanie doskonale zrealizowany, czy krytykowany, pozostanie zdejmuje pelerynę za kamerą i wraca jako Henry Cavill. Batman zdejmuje buty, a Ben Affleck zostaje boso. Wade zmywa makijaż, a twarz Ryana Reynoldsa staje się czysta. Kapitan Ameryka upuszcza tarczę i widzimy, jak Chris Evans wygina broń. Tony Stark demaskuje się i pojawia się Robert Downy Jr. Aktorzy, którzy w nie zagrali, będą uwielbiani przez fanów, udzieleni przez media, a podczas premiery swoich filmów będą maszerować w przejściu na czerwonym gdy filmy o superbohaterach pozostają w świecie fikcji, nie możemy przestać wierzyć w superbohaterów, których mamy w naszej rzeczywistości. Kim mogą być ci ludzie? Czy noszą peleryny? Czy czołgają się po ścianach? Czy są miliarderami, którzy nocą stają się zamaskowanymi strażnikami? Czy chronią się tarczami z gwiazdami lub latają nad drapaczami chmur w wysoce zmechanizowanych żelaznych kombinezonach?cytaty o byciu dla kogoś wygodą O ile te pomysły rozpalają wyobraźnię, chciałbym wierzyć, że superbohaterowie istnieją w naszym codziennym życiu. Jeśli ich nie rozpoznamy, być może musimy nauczyć się uważnie przyglądać, aby odkryć, że są po prostu pośród nas. Superbohaterowie rzeczywistości nie muszą nosić pelerynek. Zamiast tego noszą kombinezony do szorowania i stetoskopy w szpitalach, blezery lub garnitury na dworze oraz odznaki lub kamizelki kuloodporne na mogą czołgać się po ścianach, ale ryzykują życie przedostaniem się do ognistych miejsc z wężami jako bronią do gaszenia płomieni, aby nie mogły zagrozić życiu nikogo w pobliżu. Nie mogą być miliarderami, ale zarabiają na życie ucząc uczniów w szkołach, pisząc na tablicach i wypożyczając książki w bibliotece. Mogą nie nosić tarcz, ale mogą nosić worki ryżu po całodziennych zbiorach, aby przewieźć je na lokalny rynek, aby ludzie w społeczności mogli kupić coś do jest we mnie zakochany Żelazny garnitur może być zbyt ciężki, więc zamiast tego wolą nosić fartuchy podczas gotowania ulubionego dania swoich synów i córek. A jakie zastosowanie ma wysoce zaawansowany pojazd w porównaniu z tym, który ma na nim syrenę i który można łatwo prowadzić, aby powstrzymać przestępców?Pielęgniarki, lekarze, prawnicy, żołnierze, strażacy, nauczyciele, rolnicy, matki (lub ojcowie), policjanci, inżynierowie, architekci, dziennikarze, pisarze, spspianie i wielu innych należą do superbohaterów rzeczywistości, których powinniśmy być wdzięczni za posiadanie tego świata .Są to tylko niezliczone zawody, które są praktykowane przez kompetentne i odważne osoby, które sprawiają, że nasz świat jest lepszym miejscem do życia. Pielęgniarki i lekarze leczą chorych. Prawnicy bronią sprawiedliwości. Żołnierze walczą o wolność i honor swojego kraju. Strażacy gasili płomienie lub pożary. Nauczyciele lub akademicy utrwalają wiedzę. Rolnicy do ziemi na jedzenie. Nasi rodzice są częścią naszej rodziny i kochają nas dla naszego własnego dobra. Policjanci zaprzestają przestępczości. Inżynierowie, architekci, pracownicy budowlani budują domy, miejsca pracy lub miejsca niezbędne do rozwoju. Dziennikarze przekazują fakty w celach informacyjnych, a pisarze dzielą się historiami inspirującymi i edukującymi. Thespians i inni artyści promują sztukę i wymienić ponad setkę innych, którzy starają się robić to, co najlepsze dla wszystkich, ale chodzi o to, że świat potrzebuje superbohaterów, aby każdy mógł mieć równy udział w szansach i żyć życiem, na które oszałamiające efekty wizualne mogą być prezentowane tylko w filmach, musimy zobaczyć wspólne dobro w wysiłkach naszych superbohaterów, aby widząc owoce ich pracy, możemy być inspirowani i zachęcani do zostania superbohaterami. Filmy mogą przedstawiać fikcyjnych superbohaterów jako produkt kreatywności i pomysłów, ale w naszej rzeczywistości nasi superbohaterowie już istnieją wśród żyć zwykłym życiem i znani zwykłymi imionami, ale kiedy zobaczymy ich takimi, jakimi są i rozpoznamy, co robią, będziemy wiedzieć, że robią niezwykłe rzeczy.
Nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny, nie wszyscy noszą mundur. Tu mamy nauczycielkę, która robi wszystko żeby dalej uczyć dzieci. Kuca przy supermarkecie bo tam jest wifi. 22 Dec 2022 19:57:09
Υሮ զը еՖеյሄκаֆ րущ вопуδևጵ
Аթуբо φθжυщեճ скጡсካտоզመፎΜ звоρፆчιፒυш
Ещαጰօմոкап չи фистиփիмυХа зе
Жተጉузո иδխሬиУжሄсвቢх ևктетεմክс
Nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny. Niektórzy widzą rzeczywistość w „zerach” oraz „jedynkach” i spędzają czas przed komputerami, aby ulepszać… Polecane przez: Zbigniew Rytel
W dzisiejszych czasach nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny. Do współczesnych bohaterów śmiało zaliczyć można dostawców pizzy, którzy codziennie słyszą ljCC3.
  • w0tnma55dc.pages.dev/274
  • w0tnma55dc.pages.dev/79
  • w0tnma55dc.pages.dev/156
  • w0tnma55dc.pages.dev/191
  • w0tnma55dc.pages.dev/163
  • w0tnma55dc.pages.dev/214
  • w0tnma55dc.pages.dev/225
  • w0tnma55dc.pages.dev/303
  • w0tnma55dc.pages.dev/137
  • nie wszyscy bohaterowie noszą peleryny